Podróż z przygodami - dzień 1 i 2 w USA

środa, 24 lipca 2019

Podróż opiszę po kolei, ponieważ pisałam ją na bieżąco na tablecie, w każdym razie jej część ;) 

22 lipca
6:45 - dzień zaczął się bardzo wcześnie, bo wstałam przed 3:00 rano, żeby się przygotować i dojechać na lotnisko. Mój pierwszy samolot był do Monachium i odlatywał o 6:00. Na lotnisku czekały moje szalone przyjaciółki, które zerwały się o tak nieludzkiej porze, żeby mnie pożegnać, choć przecież żegnałyśmy się już wczoraj. Po ostatnich uściskach przyszła na mnie pora i ruszyłam do odprawy. Mój bagaż jakimś cudem nie przekroczył limitu :D

11:02 - Lot do Monachium był krótki, coś trochę ponad godzinę. Później czekałam na kolejny samolot do Chicago, który był opóźniony i z 2h zrobiły się 3h, więc jestem trochę spanikowana, bo w Chicago na przesiadkę będę miałam tylko 55 minut, zamiast 1,55h.

15:13 (czasu Chicagowskiego) Lot do Chicago był strasznie długi, trwał prawie 10h, ale większość czasu i tak przespałam :P W sumie to obudziłam się tylko 2 razy na posiłki i posłuchałam trochę muzyki z telefonu. Po wylądowaniu ruszyłam bardzo szybko i udało mi się stanąć na początku kolejki do celnika, więc zajęło mi to max 15-20 minut. Następnie kolejny bieg, aby odebrać bagaż i nadać go ponownie - kto to w ogóle wymyślił. I zostało mi jakieś 15 minut na znalezienie swojego gate'a. Po drodze na pewno pobiłam kilka rekordów życiowych na różne dystanse, ale w końcu dobiegłam i wsiadłam na pokład jako ostatnia z oznakami zawału serca i hiperwentylacji XD

Tę część piszę dziś - Ostatni lot trwał ponad 4h, więc udało mi się dojść do siebie, a w toalecie przemyć twarz i się odświeżyć. Po wylądowaniu poszłam odebrać bagaż i tak stałam i czekałam, a taśma kręciła się, aż zostały odebrane wszystkie bagaże, a mojego nie było. O mało nie padłam tam na zawał, ale w końcu się otrząsnęłam i podeszłam do pana z obsługi lotniska i zapytałam co mam z tą sprawą zrobić? Powiedział, że mam iść do lost luggage czyli punktu zagubionego bagażu i tam wszystko załatwię. I tak rzeczywiście się stało. Bardzo miła pani zeskanowała kod z biletu i w kilkanaście minut namierzyła moją walizkę, która postanowiła sobie pozwiedzać i poleciała do Las Vegas. Trochę się z tego pośmiałyśmy, bo nerwy zaczęły mi już przechodzić i dostałam do wypełnienia formularz gdzie musiałam podać adres moich hostów, żeby wiedzieli, gdzie dostarczyć walizkę, która rano następnego dnia miała wylądować w LA, a dostarczyć ją mieli do południa. Na koniec stwierdziłam, że limit mojego pecha jak na jeden dzień chyba już się wyczerpał, więc ruszyłam na spotkanie z host rodziną z wielkim bananem na twarzy.

Z plakatem, na którym było napisane: "Welcome to California Amelia!", powitali mnie moi host rodzice i host siostra Summer. Oczywiście byli bardzo zdziwieni, że mam tylko 1 walizkę, więc opowiedziałam im o moich przygodach. Do domu dotarliśmy dopiero około 21:00 bo najpierw zajechaliśmy do Starbucksa po picie na drogę, ja wzięłam Mango Dragonfruit Refreshers, który swoją drogą był bardzo dobry, a później już w Ventura zajechaliśmy do sklepu, który był jeszcze otwarty i kupiłam tam kilka podstawowych rzeczy, jak bielizna, t-shirt, szczoteczka, pasta itd. Paragony zachowałam i mój host tata wyśle je do linii lotniczej i powinni zwrócić mi za to kasę.

Po przyjeździe do domu, zaniosłyśmy moją walizkę do pokoju i Summer oprowadziła mnie po całym domu, który według mnie, mieszczucha wychowanego w bloku jest ogromny. Później zeszłyśmy na dół i zjedliśmy razem kanapki i sałatkę na kolację. Siedzieliśmy za domem, gdzie pod zadaszeniem stoi duży stół, jest oczywiście też wielki grill, palenisko i basen <3 Przed 11:00 zaczęłam odczuwać zmęczenie z całego dnia, więc z host siostrą poszłyśmy na górę, wzięłam prysznic, porozmawiałyśmy jeszcze parę minut i poszłam spać.




LAX

 23 lipca
Nie było mi dane pospać dłużej, ponieważ już po 8:00 jechałam z host mamą do szkoły, żeby się zarejestrować i do lekarza, żeby dostać pozwolenie na grę w drużynie. W szkole dostałam listę co najmniej 100 przedmiotów, z której mam wybrać 7 i kilka rezerwowych, w razie, gdyby nie było już miejsca na któryś z tych, co wybrałam. Normalnie według wieku powinnam być w ostatniej klasie, czyli seniorach, ale w tej szkole jest tak, że każdego wymieńca dają do przedostatniej klasy, czyli do juniorów. Czy jestem zła? Nieee. Najważniejsze jest to, żebym miała super rok, no i będę na tym samym roku co moja host siostra, więc nic straconego.

Później pojechałyśmy do kliniki, do znajomego lekarza moich hostów i szybko załatwiliśmy potrzebne papiery, więc I'm so happy :D

Host mama podrzuciła mnie do domu, a sama pojechała do pracy. Ok 1:00 przywieziono moją walizkę i mogłam się rozpakować, ale wyjęłam tylko kilka rzeczy, bo na 2:00 jechałyśmy na pierwszy trening, który trwał 2 godziny. Dałam Debbie, naszej trenerce papiery od lekarza i porozmawiałyśmy trochę. Po treningu wzięłyśmy prysznic i prawie wszystkie (2 niestety musiały wracać do domu, a jedna iść do pracy), postanowiłyśmy pojechać coś zjeść i na plażę. Niedaleko kupiłyśmy po takiej mini pizzy i picie i z jedzeniem pojechałyśmy na plażę. Poznałam wszystkie dziewczyny, łącznie w drużynie jest nas 15. Ciężko było mi zapamiętać tyle nowych imion, ale już jest w miarę ok. A tak, zapomniałam powiedzieć, że należę do drużyny Varsity, (Trenerka zrobiła mi test, aby zobaczyć, na jakim poziomie gram i okazało się, że na dość wysokim, więc jestem w najlepszej drużynie :D, tak jak moja host siostra), jest jeszcze drużyna JV - Junior Varsity (grają na trochę niższym poziomie niż Varsity), a na koniec F/S czyli Freshmen i Sophmore (tak nazywają się uczniowie 9 i 10 klasy).

Po powrocie z plaży, około 8:00 byłam już bardzo zmęczona, więc tylko trochę pogadałam z hostami o moich wrażeniach, dałam każdemu prezenty, które w końcu dojechały w mojej walizce. Wszystkim się podobały. Przypomniało mi się, że nie napisałam jeszcze, co ja dostałam od host rodziny. Gdy przyjechałam, w moim pokoju czekał na mnie koszyczek z kosmetykami do kąpieli, 2 puchate ręczniki, szkolna bluza i koszulka oraz torba na treningi w której była butelka na wodę, klapki pod prysznic i ręcznik. To było bardzo miłe z ich strony <3 Po wszystkim byłam padnięta, więc poszłam spać.

Tak minęły pierwsze 2 dni. Kolejne dni to codzienne treningi, więc opiszę wszystko za jakiś czas.

Szkoła

Jedziemy na plażę :D

Mój team

I ja

12 komentarzy:

  1. Masz przepiękne widoki! Dobrze, że już udało Ci się w miarę zaaklimatyzować i poznać nowych ludzi :) tak z ciekawości, w Chicago musiałaś nadawać bagaż, bo zmieniały Ci się linie lotnicze? I na lotnisku w LA musiałaś jeszcze raz przechodzić przez celnika?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do US leciałam Lufthansą, a z Chicago Air Canada, ale z tego co słyszałam, to chyba zawsze nadaje się bagaż ponownie po locie między kontynentalnym. Celnik imigracyjny jest na pierwszej przesiadce, a kolejny lot jest już traktowany jak krajowy ;)

      Usuń
  2. Pamiętam swoją podróż, jaka byłam zestresowana, ale na szczęście loty miałam o czasie, a Tobie współczuję. Teraz już na pewno się z tego śmiejesz? Powodzenia i przyjemnych treningów! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Oj tak, teraz to już wspominam to jako dodatkową przygodę :D

      Usuń
  3. To z walizką jest naprawdę pechowe. Ważne jest to, że nikt jej ci nie zabrał bo wtedy byłaby klapa. Fajnie, że twoja host rodzina jest fajna i jak na razie wszystko wydaje się cool.
    Pozdrawiam, Weronika S.
    pasjeweroniki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już mnie śmieszy, ale chyba nie jest to sytuacja dość rzadka, bo kilka osób stało tam w tej samej sprawie.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Ładne miejsce i fajnie, że masz rodzeństwo w swoim wieku. Ja trafiłam 100 km od San Francisco. Przyleciałam wczoraj i mam jet lag, więc od 4 nie śpię :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie miałam większych problemów ze snem, tylko głowa mnie bolała. San Francisco, ale super!

      Usuń
  5. Twoja okolica wygląda pięknie! Widzę, że intensywnie spędzasz czas i super, że udało ci się już poznać z dziewczynami z drużyny. Powodzenia na treningach i nie tylko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jak na razie, to jedne z moich najlepszych wakacji ever :D

      Usuń
  6. Ojej, co za podróż i ta walizka zagubiona. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Nie przypuszczałam, że tak to wyjdzie, ale za to będzie co wspominać XD

      Usuń

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life